Wczoraj miną rok gdy odszedł do BOGA, pierwszy i największy Kapelan NSZZ SOLIDARNOŚĆ Ksiądz Prałat Henryk Jankowski, pierwszy po II WŚ i wieloletni Proboszcz Stoczniowej Parafii Św. BRYGIDY w Gdańsku .
To on jako pierwszy odprawił z tej racji, że Stocznia Gdańska należała do Parafii Św. Brygidy, ale przede wszystkim z potrzeby serca Mszę Św. dla strajkujących Stoczniowców w pierwszą niedzielę strajków Sierpnia’80,a dopiero po nim zrobili to inni . Potem były następne Msze Św. na terenie SG, Sakrament Pokuty i inna pomoc duchowa dzięki czemu został Ks. Henryk I kapelanem Solidarności.
A potem było 16 pięknych i pamiętnych miesięcy I SOLIDARNOŚCI, gdzie Ks. Henryka wszyscy nosili na rękach, oczywiście z wyjątkiem pzprowskich władz i sbeckich służb .
W parafii p.w. Św. Brygidy i na plebanii tej parafii u księdza Henryka Jankowskiego pomocy szukali wielcy i mali tamtych czasów, a zwłaszcza podczas ciemnej nocy stanu wojennego i wojny Polsko – Jaruzelskiej, ale i również później , praktycznie, aż do śmierci , mimo że już nie był proboszczem, mimo ze był schorowany, ks. Henryk wszystkim i wszelakiej pomocy udzielał . Chronił i bronił zarówno prawnie jak i materialnie wszystkich potrzebujących, a każdy kto się zgłosił do Niego nie odszedł wcześniej zanim nie otrzymał pomocy .
Ja bliżej poznałem Ks. Henryka, chociaż nigdy nie byliśmy po imieniu, kiedy wraz z grupą Koleżanek i Kolegów z Bractwa Oblatów Św. Brygidy pilnowaliśmy Go dniami i nocami po śmierci Jego przyjaciela, a dziś Błogosławionego Ks. Jerzego Popiełuszki. To był ciepły dobry i serdeczny kapłan; a przede wszystkim wielki Polak i wielki patriota !.
Dzięki temu, że pilnowałem wraz Koleżankami i Kolegami ks. Henryka poznałem wielu wielkich Polaków z okresu II RP, powojennej opozycji niepodległościowej oraz opozycjonistów z czasów I Solidarności, wielu internowanych i potłuczonych przez władze i los ludzi .
Chyba krócej i łatwiej wymienić mi będzie kogo nie było na tych Mszach za Ojczyznę w kościele Św. Brygidy u księdza Henryka niż tych, którzy w tych mszach uczestniczyli i z pomocy materialnej, prawnej , a przede wszystkim duchowej korzystało . Dlatego wymienię i powiem tu i teraz, że tak właściwie to ja w Kościele Św. Brygidy nigdy nie widziałem Tuska, ani nikogo z naczelnych władz dzisiejszej PO . Podobnie zresztą jak na strajkach w SG, zwłaszcza tych z roku 1988, które doprowadziły do „okrągłego stołu” i w końcu transformacji ustrojowej ludzi dzisiejszej PO łącznie z Panem Tuskiem nie było . Zresztą Pana Tuska nie było na żadnym ze strajków w Stoczni Gdańskiej mimo że mieszkał około 200 m od stoczni .
A przy okazji chciałbym przeprosić za to, że kiedyś cieszyłem się jak dziecko na każdy uścisk ręki Wałęsy, Michnika, Kuronia, Geremka, Mazowieckiego, Celińskiego i paru innych Panów z dawnej UW, gdyż dziś wiem, że Tym wszystkim Panom, a często i agentom, nigdy nie zależało na prawdziwie wolnej i niepodległej RP, a jedyne czego Oni chcieli to dorwać się do władzy po plecach prostych robotników, a jeśli chodzi o pryncypia ustrojowe to oni chcieli jedynie „socjalizmu z ludzką twarzą” !!!
Pan Adam Michnik, gdy potrzebował schronienia i pomocy to przebrany za własną teściową uczestniczył w sakramencie Chrztu Św. własnego Syna, którego udzielał w parafii Św. Brygidy śp. Ks. Henryk i wtedy to napisał w swojej książce takiej treści dedykację „Mojemu przyjacielowi i mentorowi, ks. Prałatowi Henrykowi Jankowskiemu z pogańską pokorą Adam Michnik”.
Jak wyglądała ta „wdzięczność Michnika” i jaką czkawką się odbiła na zdrowiu i życiu śp. Ks. Jankowskiego, to Ci którzy znają prawdę historyczną dobrze o tym wiedzą . A ci co tej prawdy nie znają to mówią o życiu w przepychu Ks. Henryka, o mercedesach, które wolał niż jaguary, o winie butelkowanym , o zbiórkach na bursztynową monstrancje i bursztynowe prezbiterium i o molestowaniu nieletnich, a wcześniej o seansach nienawiści płynących z Szopki czy z Grobu CHRYSTUSA w Kościele Św. Brygidy .
Taka jest ta wdzięczność jest tego człowieka, który gdy było źle, to tak jak szczur chronił się w gościnnych murach Kościoła Św. Brygidy, a zwłaszcza w szczerze otwartych i przyjaznych ramionach Ks. Prałata . Zresztą Ks. Jankowski nie był ani pierwszą , ani ostatnią „ofiarą przyjaźni ” Pana Michnika. Podobnie Pan Michnik zrobił ze Zbigniewa Herberta pijaka, a z Braci Kaczyńskich szowinistów , ksenofobów i „wrogów ludu”, tylko dlatego , że usłyszał Michnik od Tych wszystkich wspaniałych Polaków parę słów prawdy na swój temat .
A ksiądz Prałat Henryk Jankowski był tak naprawdę wielkim mecenasem sztuki i kultury, budownictwa sakralnego . Gościł w czarna noc stanu wojennego i po nim wielkich i możnych tego świata, odbudował i pięknie wyposażył Kościół Św. Brygidy we wspaniałą metaloplastykę i współczesne dzieła sztuki . A trzeba również przypomnieć te niespełnione do końca marzenia o bursztynowej monstrancji, a zwłaszcza bursztynowym ołtarzu, który miał być bardziej bogato zdobiony w bursztyn, niż słynna bursztynowa komnata . I wszystko co miał zostawił nam i naszym potomkom , zostawił Polsce, zostawił na pamiątkę po czasach i po sobie, aby dać odpór wszystkim Michnikom i całemu różowo czerwonemu liberalno postkomuszego salonu III RP !!!.
Szanowany przez Stoczniowców i prawdziwych przyjaciół, Ten prawy, wielki Polak i wielki patriota, umierał wyniszczony przez choroby , ale jeszcze bardziej przez złe języki dawnych przyjaciół, którzy nie tylko się odwrócili jak to było w przypadku Wałęsy, ale wręcz walczyli z Nim, tak jak robił Michnik.